poniedziałek, 15 kwietnia 2013

40



 
Czasu nie ma, a jedyne co się dzieje to świecące słońce albo zapadający wieczór.

Myślimy, że już wiemy, jak wyrafinowane jest życie, a ono wciąż potrafi zaskoczyć.
Wystarczą dwa tygodnie i jest się innym człowiekiem.

O dwunastej w nocy v Radiu Vltava puszczają czeski hymn i bije dwanaście dzwonów.
Człowiek, który potem opowiada o kinie, wymawia je z długim í.

Mieszkam w mieszkaniu, dla którego można porzucić plany i zostać, choćby dla wspólnych śniadań.

Wśród nieskończonych możliwości, tylko jedno jest dla mnie pewne- wszystko się jakoś ułoży.

Lepiej, niż mogę wymyślić.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Time does not exist and the only thing that happens is shining sun or falling evening.

We think we already know how sophisticated life is, but it still manages to surprise.
Two weeks are enoguh to become a different person.

At midnight in Czech Radio Vltava they play national anthem and twelve bells beat.
The man, who later talks about cinema, pronounces it with a long í.

I live in an apartment because of which you can give up your plans and stay, at least for the common breakfasts.

Among endless possibilities, only one thing is sure for me- somehow everything will work out.

Better, than I can imagine.

sobota, 13 kwietnia 2013

39


Wracam do domu przez Wiedeń z dobrą, niekwaśną kawą i z ciepłą wodą w łazience.

Przyszłość rysuje się jasno, choć nie rysuje się wcale.
Dokąd iść, gdy można gdziekolwiek i nie jest się przywiązanym
Czy zostać w rytmie poranków, czy sprzedać wszystko i jechać, a potem nigdy nie wrócić
Skąd wiedzieć, gdzie jest moje miejsce, jeśli wierzę, że noszę je w sobie
Jak wierzyć, że będzie przepięknie, jeśli zawsze będzie, jak jest

Prawdziwe życie jest tutaj, teraz, na zawsze.

Marzę o końcu szkoły, a potem o końcu studiów, w pracy o emeryturze, a na emeryturze marnieję.
Mam wolność w rękach jak nigdy i jednak bardzo się boję. Mój wybór już nie jest wolny, bo jest związany z pieniędzmi. Nie pozwalam sobie próbować, bo to wymaga wysiłku, łatwiej planować do przodu niż walczyć potem w panice.

I jednak boję się wyrwać, biec długo aż stracę siły.
Być jak przepiękne, bezdomne, albańskie psy. Codziennie prosić o miłość jakichś przypadkowych turystów, dzielić jedzenie w śmietniku pomiędzy całą watahę, przebiegać granicę Albanii, tak tylko w ramach marzenia o smyczy i pełnej misce.

Dopóki mieszkamy w domach, nie każdy ma własne drzewo, a jeśli zdecydujemy się odejść, uznają nas za wariatów.

wtorek, 2 kwietnia 2013

38


rewolucji dzień pierwszy noc druga

ryzyko rodzi się pod ścianą
i jest ostatnim wyborem
albo się uda resztką sił
przebić gdzieś może do Śródmieścia
albo się padnie

żeby usłyszeć siebie
musisz wyłączyć wszystkich

i biec

dopóki nie wyprzedzisz całej niepewności

na chuj mi małe kroki długie włosy francuskie ciastka
jeśli jestem na wojnie

chcąc pokonać babilon
musimy najpierw spalić getto



każdy

musi sam