środa, 22 stycznia 2014

70

tendencja wzrostowa

obudziłam się chyba na dobre

po huraganach i ciszy zgliszcz
przybyło wyczekiwane
piękno zimy

nie śpi już
lecz pod śniegiem
ukrywa rodzące się zmiany

zawieszone w międzyczasie relacje
zdążyły się stęsknić i teraz z energią
wypełniają niekonkretne formy

obecni wystarczają mi tak bardzo
nieobecni znikają jakby nie istnieli

jeszcze raz wszystko
wylądowało na swoich miejscach

ja też



środa, 8 stycznia 2014

69

ostatnio codziennie się zmuszam

najpierw przez pół dnia przekonuję samą siebie
o tym że w ogóle warto wstać
a potem przez pół dnia nerwowo nie zdążam
na żadne postępy rozpisane na kartkach

ostatecznie zaniechuję więc manewrów
i snuję się tu i tam pozwalając na przysypianie

dzień kończy się kiedy o pierwszej w nocy
przez dwie godziny zmuszam się do zaśnięcia
bo nie umiem wyłączyć mózgu nieustannie
ustalającego plan na następnych pięć lat

jak dalej będę się przytulać do Pilcha
to otworzę w końcu domowy barek


niedziela, 5 stycznia 2014

68

CZEKOLADA
Trochę "Z dziennika codziennych zmagań" a trochę list do siebie

Weźmy na przykład taki pozorny, lecz trudny do realizacji banał jak powtarzane przez paru mędrców zdanie:
"Żeby móc kochać innych musisz najpierw pokochać siebie".
(Osobiście wolę go w wersji: "Jeśli nie posiadasz czekolady to nie możesz jej rozdawać").


Można to łatwo sprawdzić przeprowadzając eksperyment.
Na przykład taki, jakim jest szukanie pracy.
(Można dowolnie wymieniać szukanie pracy na szukanie partnera albo inne wybrane treści poszukiwań).
Dla precyzji powiem, że nie chodzi mi o szukanie jakiejkolwiek pracy na tzw. "przeczekanie", które następnie trwa kilka lat bez satysfakcji za to jest opłacanych ciężkimi porankami, ale o szukanie wymarzonej pracy, w której widzisz sens.

Oczywiście, patrząc na ogłoszenia można by zrezygnować z aplikowania na stanowiska, które wydają się być wyzwaniami i w których zwykle nie spełnia się co najmniej dwóch wymagań.
(Analogicznie: Może w tym momencie nie mam całej tabliczki potrzebnej Ci czekolady o 60% kakao, ale tymczasowo mogę to za Twoją zgodą wynagrodzić dobrą czekoladą z bakaliami, a jak poczekasz dłuższą chwilę to będę mieć czekoladę, która jest Ci potrzebna. Tym samym może wybranie mnie, która ma pewne braki może być w ostatecznym rozrachunku słodsze niż wybranie skrupulatnego sprzedawcy czekolady. Oczywiście zależy, na czym komu zależy i kto ma ile czasu.)

Jeśli jednak samemu nie wierzy się w swoje umiejętności i wartość, która kryje się w zaangażowaniu i głębokim przekonaniu o słuszności swoich działań, pozostaje już tylko kłamać.
A kłamstwo ma krótkie nogi. 

Na przykład takie, które pchają nas do rezygnacji z podejmowania wyzwań i przez które kończy się w pracy, której się nienawidzi tylko dlatego, że fałszywie przekonało się najpierw siebie a potem potencjalnego pracodawcę o posiadanej wizji wielkiego rozwoju ukrytego i czekającego na nas na stanowiskach sprzedawców ubrań albo sprzątaczek (nie umniejszając wymienionym, którzy oczywiście też są potrzebni).

Dlatego staram się pamiętać o tym, że wszyscy kiedyś mieli moje marne (albo aż) 21 lat i nie byli jeszcze skażeni wiedzą o tym, że "coś jest niemożliwe" (co to zresztą za bzdurna wiedza). Że wszyscy warci uwagi (czyli Ci, którzy nie dali się dyskursowi pełnemu niewiary) kiedyś zaczynali i nie wiedzieli jak się robi to, czy tamto, ale mieli za to wielki, zaraźliwy zapał i wiarę w to, że wszystko się uda, jeśli tylko będzie się wystarczająco chciało na to pracować.

Wierzę, że tylko trudne rzeczy są warte jakiejkolwiek uwagi. I że jeśli kiedyś odpuszczę i przestanę być sobą, pełną niezbędnej naiwności, to możecie mnie już tylko zabić, bo i tak wtedy będę na straty.


Wracając do efektów eksperymentu: jasnym jest, że jeśli nie stanowi się dla siebie przykładu tego, jakim chciałoby się widzieć świat, to nie ma co marzyć o jego zmianie. Tak samo z relacjami i w zasadzie wszystkim. Okazuje się więc, że to dosyć proste. Mimo, iż istnieją różne miłości i różne czekolady, i nie każdy może lubić mleczne albo z bakaliami, to żeby chociaż spróbować dać, musisz jakąkolwiek mieć. Najpierw ja i moja czekolada, ja i moja wiara, ja i moja miłość. Dopiero potem Ty, a potem cała reszta. 

I wcale w tym dogadywaniu się różnorodności nie ma wychodzenia za kompromisy - jest za to silne przeświadczenie o tym, że danie komuś czasu i zaufania pozwala mu rozkwitnąć, rozwinąć nieznany pyszny smak, podczas gdy kupienie gotowej już róży (czy też znanej sobie czekolady) nie zmienia ani róży, ani właściciela.




środa, 1 stycznia 2014

67

Nowy Rok utopił się we mgle
od zawsze do zawsze

zamiast fajerwerków
tulą mnie obcy ludzie


O czwartej weryfikuję adresy
na które w ciągu roku
wyślę nawóz myśli

które odgrzebię z błota
pomogę wyrwać chwasty  
żeby móc znowu zasiać 
cudownie zielone trawniki


W tym roku większość kwiatów
zostawię w moim wazonie
a tym w donicach na parapecie
nadam ich własne imiona

w ciszy niezauważalnie
zakwitną we własnym tempie
i bez niczyjej pomocy
a wręcz w nieobecności


I nikomu nie będą musiały
wdzięczyć za samoistność
i ogrom swojego piękna

bo same przemienią samotność
w tak zwany święty spokój


fot. Sysia