piątek, 13 grudnia 2013

60

Przydługi wstęp do prawdziwie audiowizualnego 60 odcinka

Dopadł mnie dziś dzień modernistycznego poety gruźlika
snującego się po łąkach rekonwalescencji,
wspominającego dzieciństwo
i nagle minione lata.

W taki dzień najlepszym lekiem na mentalny kaszel
(poza zakopaniem się w pościeli)
jest zrobienie czegoś zupełnie bez cienia wstydu
(albo ujawnienie czegoś zrobionego wcześniej).



4 grudnia mój najlepszy przyjaciel,
Bart Kozera, skończył niespodziewanie kolejny rok
i choć odżegnał się od świętowania
stał się powodem bezwstydnego czynu
jakiego dokonałam idąc za radą Kurta V.
(w tym miejscu polecam jego piękne eseje
"Człowiek bez ojczyzny").

Czyn ten został popełniony ze względu na brak pieniędzy przy jednoczesnych ogromnych
pokładach miłości, jaką żywię dla Barta i innych moich przyjaciół.

Ujawniając go chciałabym ukochać wszystkich moich bliskich a dalszym powiedzieć,
żeby poszli przytulić swoich najbliższych.



Wśród moich znajomych jest wielu wspaniałych muzyków,
ale także ludzie, którzy zupełnie tak jak ja lubią robić rzeczy,
których nie umieją i sprawia im to nieopisaną przyjemność.

Tym samym zapraszam dziś na patetyczną piosenkę z prostą linią melodyczną złożoną z dwóch akordów,
którą napisałam na ukulele, ponieważ niweluje ono patos wręcz automatycznie.

Jeśli przyniesie Wam ona trochę ciepła albo stanie się powodem do radości lub śmiechu
będzie to więcej, niż mogę oczekiwać.

Piosenka nie dla Edka ale dla i przez Bartka albo Nędza z masłem


PS. Zastrzegam, że specjalnie wybrałam wersję nagraną nierówno, ale za to żywo i z sercem <3