środa, 8 stycznia 2014

69

ostatnio codziennie się zmuszam

najpierw przez pół dnia przekonuję samą siebie
o tym że w ogóle warto wstać
a potem przez pół dnia nerwowo nie zdążam
na żadne postępy rozpisane na kartkach

ostatecznie zaniechuję więc manewrów
i snuję się tu i tam pozwalając na przysypianie

dzień kończy się kiedy o pierwszej w nocy
przez dwie godziny zmuszam się do zaśnięcia
bo nie umiem wyłączyć mózgu nieustannie
ustalającego plan na następnych pięć lat

jak dalej będę się przytulać do Pilcha
to otworzę w końcu domowy barek